"Zdążyć przed Panem Bogiem", Hanna Krall |
W czasie II wojny
światowej w warszawskim getcie żydowskim zginęło lub zmarło z głodu i
wycieńczenia ponad 90 tysięcy osób, a około 300 tysięcy wywieziono stamtąd do
obozu koncentracyjnego w Treblince, gdzie zostali zamordowani. Okropne liczby,
prawda? Jednak sama liczba nie daje obrazu poszczególnych osobistych tragedii
każdego wliczonego w te sumy człowieka.
Hanna Krall
przeprowadziła wywiad z jednym z nielicznych, którzy przeżyli piekło. Książka „Zdążyć
przed Panem Bogiem” jest zapisem tej rozmowy. Marek Edelman był jednym z
przywódców powstania w getcie. Jego wspomnienia to do bólu szczera relacja,
która jest i ważnym świadectwem historii, i jednocześnie tłuczeniem zewnętrznej
warstwy pomnika bohatera, pod którą kryje się choć odważny, to zwykły człowiek
wraz z jego wadami i nie zawsze pozytywną, humanitarną postawą. Jednak nie nam
oceniać zachowania w obliczu najbardziej skrajnych sytuacji, jaką jest na
przykład wybór pomiędzy oczekiwaniem na rozstrzelenie a godną śmiercią lub
decydowanie o tym, które kilka osób spośród wielu zasługuje na to, by nie
umrzeć. Są to niewyobrażalnie trudne decyzje i nie można rozpatrywać ich
jedynie w kategoriach bieli i czerni. Bo jak ocenić brak wystąpienia w obronie
gwałconej dziewczyny, gdy nie ma się broni tak jak napastnicy lub zastrzelenie
matki przed samobójstwem jako wybór lepszej śmierci niż z karabinu Niemca?
Mieszkańcy getta warszawskiego ładowani do wagonów na rampie Umschlagplatzu
(źródło: wikipedia.org/wiki/Obóz_zagłady_w_Treblince)
|
Migawki wspomnień z getta przeplatają się w książce ze wspomnieniami z powojennej pracy zawodowej. Po trudnościach z zaangażowaniem się w jakąkolwiek działalność życiową czy naukę, wynikających najprawdopodobniej z wojennej traumy, Marek Edelman zdobył zawód lekarza, który pozwolił mu niejednokrotnie zdążyć przed Panem Bogiem i wyrwać Mu człowieka w ostatniej chwili darując choć troszkę więcej czasu na życie. W getcie nie było możliwości negocjacji z Bogiem. Według wielu, którzy przeżyli piekło getta, Jego tam nie było.
Nie rozpatruję Holokaustu jako tragedii tylko i wyłącznie Żydów, ale widzę go w aspekcie
ogólnoludzkim jako upadek człowieczeństwa. Każda wojna to zaprzeczenie
humanitaryzmu. To kierowanie się ambicją, dążeniem do władzy i pieniądza, gdzie
pojedynczy człowiek jest jedynie przedmiotem. Drugą przyczyną jest fakt, iż w naszym kraju podczas drugiej wojny światowej, osób narodowości polskiej zginęło tyle, co żydowskiej (idąc za oficjalnymi danymi w przybliżeniu). Godnymi współczucia są zatem na równi obie
nacje, których niewinni przedstawiciele tracili życie.
Oprócz plusów książki
wśród których należy wymienić istotne dla ludzkości fakty dotyczące wojny oraz skrajnego
dramatyzmu sytuacji społeczeństwa, to książka niestety ma też wady. Jest nim
chaos tematyczny. Brak chronologii opisywanych zdarzeń nie stanowiłby problemu,
gdyby przedstawione "strzępy pamięci" (jak mówił o swoich wspomnieniach sam Edelman) zostały uporządkowane w składną relację. Taki sposób narracji, jak
bezpośredni zapis wywiadu bez usystematyzowania rozmowy w płynną całość brzmi wiarygodnie,
ale w tym przypadku mocno utrudnia osadzanie w czasie opowiadanych
zdarzeń i wprowadza dysharmonię, przez co książki nie czyta się łatwo, a momentami idzie wręcz opornie.
Lektury opowiadające o
tragedii poszczególnych osób trafiają do świadomości czytelnika najgłębiej.
Mnie wprowadzają w stan niedowierzania rozmiarowi koszmaru, co potem przechodzi
w smutek. W efekcie powoduje wdzięczność
wobec losu za pokój w którym dane jest mi żyć. Uświadamia, jak mało istotne są dzisiejsze
problemy w porównaniu do niewiadomej czy dożyje się kolejnego dnia.
Czytałam tę książkę jakiś czas temu. Zrobiła na mnie duże wrażenie.
OdpowiedzUsuń