czwartek, 21 lutego 2019

Tulipanowa gorączka, Deborah Moggach

Moja ocena: 9/10


Gorączka uczuć, tulipany i obrazy


"Tulipanowa gorączka"

„Tulipanowa gorączka” to nie tylko tytuł książki Deborah Moggach, ale i fakt z historii Holandii. W pierwszej połowie XVII wieku miała tam miejsce prawdziwa tulipomania.
Dziś tak popularne kwiaty kwitnące w niemal każdym ogródku, stały się wtedy modne nawet na francuskim dworze; były pożądane, poszukiwane i niezwykle drogie. Tendencja wzrostowa doprowadziła do handlu cebulkami na zasadzie swoistych papierów wartościowych. Ceny dochodziły do zawrotnych kwot, nawet do równowartości domu w Amsterdamie. 


Najdroższym kwiatem był Semper Augustus sprzedany w 1633 roku za szaloną kwotę 6000 guldenów o dzisiejszej równowartości około 100 tysięcy euro!* Przyczyną ceny było jego unikalne piękno. Wygląd kolejnych egzemplarzy oddzielonych od cebulki macierzystej był jednak loterią, a powód tego odkryto dopiero w XIX wieku. Otóż smugi i postrzępienia płatków wywołuje wirus, który jednocześnie osłabia cebulki. Dlatego handel tulipanami był hazardem. Bańka spekulacyjna w końcu pękła doprowadziwszy wielu ludzi na finansowe dno.

Semper Augustus
(źródło: Norton Simon Museum,
https://www.nortonsimon.org/art/detail/M.1974.08.030.D)

W takim czasie ma miejsce akcja książki Deborah Moggach. Jest to też złoty okres holenderskiego malarstwa rodzajowego, dlatego nawet w większej mierze niż tulipany, to obrazy stanowią malowniczą scenografię dla fabuły.


Obraz "Martwa natura: alegoria marności ludzkiego życia", autor Harmen Steenwyck
w "Tulipanowej gorączce" 
i w Galerii Narodowej w Londynie

Obraz "Kobieta czytająca list", autor Gerard Terborch
w "Tulipanowej gorączce"
i w galerii Wallace Collection w Londynie

Obraz "Nasłuchująca dziewczyna", autor Nicolaes Maes
w "Tulipanowej gorączce" 
i w galerii Wallace Collection w Londynie


W zamążpójściu bez miłości zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że ona jednak z czasem się pojawi. Zatem w sytuacji gdy ojciec głównej bohaterki Sophii zmarł pozostawiając kilka córek i długi, młoda panna zgodziła się wyjść za bogatego wdowca. Cornelis jest szczęśliwy oraz zakochany w swej młodej, pięknej żonie i usilnie stara się o potomka. Sophia zakochuje się w końcu trzy lata po ślubie, ale... nie w swoim mężu. Gdy w domu pojawia się zatrudniony przez Cornelisa młody malarz Jan, pomiędzy nim a panią domu zaczyna iskrzyć. „Malowanie jest aktem brania w posiadanie”, jak mówi książka.
Do czego doprowadzi kobietę droga jaką znamy z opowieści o Annie Kareninie i pani Bovary? Choć kobieta zdaje sobie sprawę, że ratując swoje pragnienia prowadzi na dno dobrego człowieka, to gorączka uczuć powoduje, że nic nie jest w stanie jej powstrzymać. Ukrycie jednego kłamstwa pociąga za sobą kolejne i kolejne, bardziej zuchwałe. 

Autorka potrafi doprowadzić czytelnika do stanu niepokoju o konsekwencje, jakie mogą wyniknąć z decyzji podejmowanych przez bohaterów jej książki, zatem czyta się tę lekturę z napięciem i podekscytowaniem.


Na uwagę zasługuje też ciekawy styl pisarski. Choć zdarzają się fragmenty z krótkimi, prostymi zdaniami, to całość zbudowana jest w przemyślany, harmonijny sposób. 

Tulipanowa gorączka

Salamandra to seria wydawana już od 27 lat (od 1992), z tym że kilka lat temu pamiętna szata graficzna została porzucona przez wydawnictwo jako przestarzała. Choć książki spod znaku Salamandry prezentują literaturę na różnych poziomach, to zawsze gwarantują, że będą to pozycje wyszukane, ciekawe i w jakiś sposób oryginalne.

Taka też jest „Tulipanowa gorączka”. Piękna dodają jej wkładki z reprodukcjami obrazów z miejsca i czasu akcji książki oraz cytaty nawiązujące do fabuły, np. z „O pobożnym kształcie zarządzania domem” z 1612 roku czy z „Traktatu o malarstwie” autorstwa Leonardo da Vinci.

Obraz "Wystrzegaj się luksusu", autor Jan Steen
w "Tulipanowej gorączce" w wydaniu serii "Salamandra"

Jestem zachwycona klimatem książki, stylem i intrygującą fabułą, zatem mocno polecam tę pozycję.





P.S. 
Oto moje wyobrażenie bałamuta, bohatera książki. Jest to autoportret holenderskiego malarza Jana Lievensa z 1650 roku.







 *Źródło: artykuł „In de ban van de tulp” na stronie marketingtribune.nl

5 komentarzy:

  1. Sam kiedyś kwiaty w Holandii sadziłem... Stare czasy. Tulipomania i do tego niezła powieść, ciekawa sprawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwiaty w Holandii sadzić... Miałeś okazję podziwiać wynik pracy?
      Mnie zawsze cieszy piękno samodzielnie posadzonych kwiatów.

      Usuń
    2. Привет Віолетта ти не протів познайомитися

      Usuń
  2. Książka całkowicie nie w moim stylu, rok 1600 któryś tam, czyli zamierzchłe czasy, malarstwo. A jednak bardzo mi się podobała. Ciekawe intrygi, fakty historyczne, dowcipna. Wciągnął mnie styl pisania autorki i już szukam innych książek tej Pani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lidia G., masz rację co do książki. Jest niezwykle ciekawa i wspaniale napisana.
      Cieszę się, że podobała się Tobie ;-)
      Dziwię się, że nie jest ona powszechnie znana i podziwiana.

      Usuń