piątek, 26 kwietnia 2019

Proces, Franz Kafka

Moja ocena: 7/10 

Karykatura rzeczywistości


Proces, Franz Kafka

Czym innym jest, gdy literacki absurd niepokoi lub śmieszy, a co innego jeśli ma on odzwierciedlenie w rzeczywistości. Odkrycie tego zaskakuje i uświadamia własną bezsilność wobec niepisanych zasad podkopujących dumę człowieka. Może też doprowadzać do ogromnej irytacji podczas lektury! Na tę jej bliskość prawdzie. Bo absurd to założenie „Procesu” Franza Kafki. Słowo to jest określeniem każdej, naprawdę każdej zapisanej przez autora karty tej powieści. 


Główny bohater Józef K. jest aresztowany (choć za nie wiadomo co), a jednak porusza się swobodnie po ulicy i pracuje. Przesłuchiwany jest przez sąd niewiadomej nazwy mieszczący się na strychu(!) biednego czynszowego budynku mieszkalnego. Wytoczony jest przeciwko Józefowi K. zarzut, jednak nie można uzyskać informacji o jego treści… W głównym bohaterze zostaje zaszczepiony niepokój, jednak rozsądnie stara się on nie dać zastraszyć oraz nie respektować niedorzecznej sytuacji i nielogicznych zasad (i chwała mu za to ode mnie, tylko cóż z tego…).
Pierwszym moim wrażeniem było niedowierzanie oraz ciągłe oczekiwanie na to, kiedy kumple z pracy krzykną coś w rodzaju: „Jesteś w ukrytej kamerze!” lub bardziej prawdopodobne na początku XX wieku: „Stary, ale wykręciliśmy ci kawał!”.

Ilu czytelników „Procesu”, tyle jego interpretacji. Hipotezy wysuwane przez fachowych znawców literatury i czytelników mówią o totalitaryzmie, odpowiedzialności za własne życie, winie i karze. Jest to jednak standardowe gdybanie o tym, co autor miał na myśli. Po części każde z tych zagadnień jest poruszane w powieści. Osobiście absolutnie nie zgadzam się jednak z opinią, że jest to opowieść o samotności. 
Moim zdaniem głównym tematem książki jest bezsilność człowieka wobec sztywnego systemu. Niestety, i w realnym świecie bywają surrealistyczne sytuacje związane z państwową biurokracją i prawem. Czy rzeczywiście „jedynie właściwą rzeczą jest pogodzić się z panującymi stosunkami”, jaką to radę otrzymuje główny bohater? Nawet jeśli zasadą jest utrata godności i załatwianie spraw za pomocą tylko i wyłącznie prywatnych kontaktów? Czy życie Józefa K. i nasze musi, koniecznie musi być podległe zasadom kumoterstwa i polegać na płaszczeniu się wbrew sobie przed wpływowymi osobami, by nie tyle coś osiągnąć, ale uwaga(!), obronić się przed bezpodstawnymi zarzutami!? „Smutne zapatrywanie. Z kłamstwa robi się istotę porządku świata.”


„Proces” to książka bardzo dobra w swoim wydźwięku i wyjątkowa. Choć niesamowicie odbiera się osaczający bohatera niepokój, to niestety lektura w dużej części wydaje się monotonna. Moja ocena byłaby o punkt wyższa gdyby nie to, że w mojej opinii jest przegadana i niepotrzebnie rozwleczona.



Ciekawostką jest, że choć na pierwszej stronie „Procesu” widnieje zapis „Przełożył Bruno Schulz”, to badacze przekonują, iż tłumaczenie „Procesu” zlecił on swojej narzeczonej Józefinie Szelińskiej, a sam nanosił jedynie korekty.

Ostatnimi czasy głośna jest sprawa praw do rękopisów Franza Kafki. Po 10 letniej batalii decyzją sądu w Zurychu trafią one do Biblioteki Narodowej w Jerozolimie jako dziedzictwo narodowe Izraela, ponieważ Kafka był Żydem. Mieszkał jednak niemal przez całe życie w Pradze (ówcześnie w monarchii austro-węgierskiej) i pisał po niemiecku. Swoje notatki zostawił Maxowi Brodowi z prośbą o spalenie, który jednak nie spełnił woli autora. Przekazując je z kolei swojej przyjaciółce polecił, by  docelowo znalazły się one w instytucji kulturalnej Izraela. Czy w związku z tym spadkobiercy kobiety nie mieli prawa do dziedzictwa? Gdyby przyjaciel pisarza spalił rękopisy, to dziś nie moglibyśmy między innymi łamać sobie głowy nad interpretacją „Procesu”. Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?


Proszę zwrócić uwagę na w miarę ładne wydanie książki:


Zwięzy
(choć sztuczne)
Kapitałka
Tradycyjne zszywane kartki
Marmurkowa wklejka
(choć drukowana, a nie tworzona ręcznie)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz