niedziela, 31 marca 2019

Placówka, Bolesław Prus

Moja ocena: 8/10

 "Placówka" Bolesław Prus

Na czas czytania „Placówki” zamieszkamy w chacie gospodarza Ślimaka. Nie ma tam wygód, ale jest ciepło, czysto i syto. Choć jeszcze nie każda izba ma podłogę, a jedynie klepisko, to właściciel nie na powodów do wstydu. Z niewielkiego gruntu potrafi utrzymać swoją rodzinę: żonę i dwóch synków, a nawet ma do pomocy parobka i „dziewuchę”. Dobrze byłoby posiadać więcej, ale ryzyko zawsze niesie ze sobą... ryzyko. Dlatego niekiedy to jego „baba” musi pokierować decyzjami męża.


Choć życie płynie tam uporządkowanym torem, któremu kierunek nadaje konieczność utrzymania się i związana z tym ciężka praca, to nie będziemy się tam nudzić. Za Jędrkiem pobiegniemy sprawdzić co robi „jeometra” i zostaniemy z nim dobre dwa pacierze, razem z wrażliwym chłopcem Staśkiem będziemy dziwić się, że woda widzi, a kalekiego pomocnika będziemy wspierać w opiece nad znajdą. 

W pewnym momencie ustabilizowane i spokojne życie gospodarza los zacznie prowadzić w nieplanowanym, niewiadomym kierunku. Wraz z całą rodziną będziemy przeżywać jej tragedie, ale jak mówi Józef Ślimak: „Pan Bóg miłosierny to jak ojciec: kiedy weźmie bić, bije, choćbyś prosił się, krzyczał, dopóki ręki se nie zmacha. A potem znowu na człowieka zeszle łaskę; byle ino cierpliwie swoje odcierpieć...”. Czy aby na pewno ta ręka w końcu się zmacha? Jak wiele może znieść jeden człowiek?

Kadr z filmu "Placówka" z 1979 r.
(źródło: Instytut Audiowizualny Filmoteki Narodowej)

Druga połowa XIX wieku to czas, kiedy szlachta wydaje fortuny na bale kostiumowe, a dziecko wieśniaka nie wie nawet czym są schody. Różnica stanu majątkowego warstw społecznych powoduje przepaść również w zakresie wiedzy, możliwości i życiowych oczekiwań. 
Każdy zna jednak swoje miejsce w społeczeństwie. Czy rzeczywiście? Pokolenia się zmieniają i pokolenia zmieniają świat. Co z tych zmian wyniknie dla uczciwego gospodarza, jeśli dodamy do tego problemy z osadnictwem niemieckim na terenach pod zaborem?

„Placówka” należy do nurtu realizmu i naturalizmu. W tym jej moc. To nie ubarwiony, ale wprost pokazany ciężki żywot prostego człowieka zależnego od pór roku (i, jak zawsze i wszędzie na świecie, od innych ludzi).

Prozę Bolesława Prusa odbieram jako delikatną w formie. Jego styl ma pewną miękkość wyrazu i jednocześnie siłę przekazu. Przykładem niech będzie opis karczowania lasu, po którym nic nie pozostaje, pod kolej żelazną:
„Nic, nawet dębu, po którego stuletniej korze ześlizgiwały się wstęgi piorunów. Zapatrzony w niebo zwycięzca burz prawie nie dostrzegł kręcących się u stóp jego robaków, a ciosy siekier nie więcej go obchodziły od pukania dzięciołów. Padł nagle, przekonany w ostatniej chwili, że to świat się obalił i że na tak niepewnym świecie żyć nie warto.”
Mistrzostwo!

Z powieści Prusa wypływa nauka dla każdego z nas, niezależnie od czasów, w jakich żyjemy. Zaniechanie i bierność jest grzechem wobec innych, największym jednak wobec samego siebie.

Polecam!


P.S. Rada dla wrażliwych czytelników: zaopatrzcie się w chusteczki do ocierania łez.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz