"Placówka" Bolesław Prus |
Na czas czytania
„Placówki” zamieszkamy w chacie gospodarza Ślimaka. Nie ma tam wygód, ale jest
ciepło, czysto i syto. Choć jeszcze nie każda izba ma podłogę, a jedynie
klepisko, to właściciel nie na powodów do wstydu. Z niewielkiego gruntu potrafi
utrzymać swoją rodzinę: żonę i dwóch synków, a nawet ma do pomocy parobka i „dziewuchę”.
Dobrze byłoby posiadać więcej, ale ryzyko zawsze niesie ze sobą... ryzyko.
Dlatego niekiedy to jego „baba” musi pokierować decyzjami męża.
Choć życie płynie tam
uporządkowanym torem, któremu kierunek nadaje konieczność utrzymania się i
związana z tym ciężka praca, to nie będziemy się tam nudzić. Za Jędrkiem
pobiegniemy sprawdzić co robi „jeometra” i zostaniemy z nim dobre dwa pacierze,
razem z wrażliwym chłopcem Staśkiem będziemy dziwić się, że woda widzi, a kalekiego
pomocnika będziemy wspierać w opiece nad znajdą.
W pewnym momencie ustabilizowane i spokojne życie gospodarza los zacznie prowadzić w
nieplanowanym, niewiadomym kierunku. Wraz z całą rodziną będziemy przeżywać jej
tragedie, ale jak mówi Józef Ślimak: „Pan Bóg miłosierny to jak ojciec: kiedy
weźmie bić, bije, choćbyś prosił się, krzyczał, dopóki ręki se nie zmacha. A
potem znowu na człowieka zeszle łaskę; byle ino cierpliwie swoje
odcierpieć...”. Czy aby na pewno ta ręka w końcu się zmacha? Jak wiele
może znieść jeden człowiek?
Druga połowa XIX wieku
to czas, kiedy szlachta wydaje fortuny na bale kostiumowe, a dziecko wieśniaka
nie wie nawet czym są schody. Różnica stanu majątkowego warstw społecznych
powoduje przepaść również w zakresie wiedzy, możliwości i życiowych oczekiwań.
Każdy zna jednak swoje
miejsce w społeczeństwie. Czy rzeczywiście? Pokolenia się zmieniają i pokolenia
zmieniają świat. Co z tych zmian wyniknie dla uczciwego gospodarza, jeśli
dodamy do tego problemy z osadnictwem niemieckim na terenach pod zaborem?
„Placówka” należy do
nurtu realizmu i naturalizmu. W tym jej moc. To nie ubarwiony, ale wprost
pokazany ciężki żywot prostego człowieka zależnego od pór roku (i, jak zawsze i
wszędzie na świecie, od innych ludzi).
Prozę Bolesława Prusa
odbieram jako delikatną w formie. Jego styl ma pewną miękkość wyrazu i
jednocześnie siłę przekazu. Przykładem niech będzie opis karczowania lasu, po którym nic
nie pozostaje, pod kolej żelazną:
„Nic, nawet dębu, po
którego stuletniej korze ześlizgiwały się wstęgi piorunów. Zapatrzony w niebo
zwycięzca burz prawie nie dostrzegł kręcących się u stóp jego robaków, a ciosy
siekier nie więcej go obchodziły od pukania dzięciołów. Padł nagle, przekonany
w ostatniej chwili, że to świat się obalił i że na tak niepewnym świecie żyć
nie warto.”
Mistrzostwo!
Z powieści Prusa wypływa
nauka dla każdego z nas, niezależnie od czasów, w jakich żyjemy. Zaniechanie i bierność jest grzechem wobec
innych, największym jednak wobec samego siebie.
Polecam!
P.S. Rada dla wrażliwych
czytelników: zaopatrzcie się w chusteczki do ocierania łez.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz