piątek, 22 marca 2019

Domowa biblioteczka - hotel czy dom dla książek?



Czyli o tym, że typ posiadacza też jest w stanie tworzyć rozsądnie domową biblioteczkę


Uwielbiam ogarniać wzrokiem swoją domową biblioteczkę, czasem przekartkować przeczytaną już pozycję czy zaplanować kolejność następnych lektur, pogłaskać. To typowe zachowanie miłośnika książek. Dopóki wystarczało mi miejsca na regałach, zajmowałam się ich zbieraniem. Nie lubiłam pozbywać się jakiejkolwiek książki, która trafiła pod moje skrzydła. Znacie to, prawda?

Nastąpił jednak moment, kiedy przyszło otrzeźwienie. Miało to miejsce, gdy nastąpiły trzy istotne powody wymuszające konieczność ograniczenia kupowania kolejnych pozycji. Decyzje takie mogą jednak być podejmowane również świadomie. „Wystarczy” uzbroić się w silną wolę. Tak, wiem… ale szansa jest, gdy są sposoby. Opowiem Wam o nich. Traktuję je jako trzy bazowe punkty pozwalające na rozsądne kolekcjonowanie.




Dziś chcę dawać dom tylko tym książkom, które wywarły na mnie wrażenie lub po prostu bardzo mi się podobały oraz tym, które postanowiłam kolekcjonować ze względu na zainteresowania. W moim przypadku są to książki Charlesa Dickensa (aczkolwiek w żadnym wypadku nie te piękne, nowe i skrócone wersje) oraz jego biografie, albumy (też anglojęzyczne) o ówczesnym życiu, jakie autor opisywał w swych powieściach. Kolekcja każdego z nas będzie gromadzona indywidualnie według dowolnego klucza, jakim może być na przykład seria wydawnicza, ulubiony autor lub interesująca nas tematyka. Na tym polega właśnie kolekcjonowanie, czyli świadome dobieranie pozycji.
Zatrzymywanie w domu wszystkiego, co wpadnie w ręce, niezależnie od tego czy książka trafiła w nasz gust, czy nie, nazywa się zbieractwem. Przed nim właśnie chcę przestrzec. Jest to objaw groźny dla współmieszkańców, bo dom przecież się nie rozciąga jak balon i istnieje możliwość, że komuś spadnie na głowę gruby tom z wysoko zawieszonej szafki z talerzami w kuchni. Bo przecież wciąż napływają kolejne nabytki. 
Są wśród zbieraczy i tacy, którzy kupują książkę, przynoszą ją do domu, a tam... jest już taki sam egzemplarz kupiony wcześniej. Oczywiście nie dotyczy to początkujących posiadaczy biblioteczek. Z biegiem czasu jednak osoba, która lubi mieć, ma coraz więcej i więcej...

Jeśli przeglądanie Internetu w poszukiwaniu promocji w księgarniach i czytanie o książkach zajmuje Ci więcej czasu niż czytanie samych książek oraz zdajesz sobie sprawę, że to już przesada i chciałbyś spróbować to zmienić, to czas zwrócić się do samozwańczej terapeutki od radzenia sobie z książkoholizmem, czyli do mnie :-)
Ja Was zrozumiem najlepiej, bo sama jestem nie kupującym książkoholikiem (ale przynoszącym czasami skarby do domu; cóż, jestem w trakcie terapii). Jak z każdego uzależnienia, i z tego nie wychodzi się łatwo. Ale spokojnie! Nie chcemy odzwyczaić się od samych książek, a od ich ciągłego poszukiwania i zdobywania w przypadku, kiedy miesięcznie więcej pozycji kupujemy, niż czytamy.
Jak zatem poradzić sobie z przemożną chęcią zdobycia „właśnie tej jednej jedynej książki, a potem to już przez miesiąc nic!”? Yhy...

Po pierwsze MIEJSCE

Użycie własnej siły woli: Gdy na regale nie ma już wolnej przestrzeni nawet dla mistrza tetrisa ani miejsca na kolejny regał, a na podłodze książkom nie jest wygodnie, to oznacza, że dobrze byłoby przesortować swój stan posiadania. Miejmy, ale sensownie.
Inicjatywa losu: Zdarza się, że konieczność zredukowania biblioteczki wymusza choćby przeprowadzka. Na przykład wyprowadzenie się z domu rodzinnego na nowe i mniejsze miejsce zamieszkania, podczas gdy rodzice postanawiają inaczej zagospodarować dotychczasowo używane przez Ciebie szafki. Zatem nie wchodzi w grę przechowywanie tam Twoich książek w nieskończoność. Niestety, ale trzeba systematycznie zmniejszać ich ilość, jeśli nie chce się stanąć przed koniecznością zamawiania tira podczas przyszłej przeprowadzki.

Po drugie FINANSE

Użycie własnej siły woli: Jaki jest koszt nabytych przez Ciebie książek w ciągu ostatniej połowy roku? Co można byłoby za tę kwotę kupić? Mając już tak dużą biblioteczkę, może warto wkroczyć na inne ścieżki związane ze swoją pasją i uzbierać pieniądze na literacką lub okołoksiążkową tematycznie wycieczkę? Na przykład do muzeum papiernictwa lub do miejscowości w której ma miejsce ulubiona powieść. Można wyruszyć śladami bohatera książki czy jechać na spotkanie autorskie do odległego miasta. Takie wyprawy są wartościowym dopełnieniem naszego hobby i zapewniam, że dają ogrom satysfakcji.
Inicjatywa losu: Niestety, bywają sytuacje, kiedy jesteśmy po prostu zmuszeni przez „czynniki zewnętrzne” do zacisnąć pasa. Rachunki przecież same się nie zapłacą. Istnieją za to inne, niskokosztowe sposoby zdobywania książek, które sporadycznie (ale naprawdę sporadycznie!) zapragniemy, jak konkursy i wymiany oraz oczywiście biblioteka, która jednak osobiście mi „nie leży”. Bo jak zwrócić książkę, która mnie zachwyciła i stała się mentalnie moja?

Po trzecie SZANSA DLA POSIADANYCH KSIĄŻEK

Użycie własnej siły woli: Zastanówmy się, kiedy kupiliśmy najwcześniej książkę, której nadal nie przeczytaliśmy (u mnie to 12 lat!). Niemal każdą z podopiecznych chcieliśmy w czasie jej zdobywania koniecznie poznać. Zatem z kolejną może być podobnie i nasze pragnienie zapoznania się z jej zawartością powoli rozwieje się, bo na widoku będzie już inna upragniona. 
Zatęsknij za tamtymi kiedyś wyczekiwanymi, a które teraz grzecznie czekają na Ciebie i są na wyciągnięcie ręki.
Inicjatywa losu: Tutaj włączamy rozsądek. Najistotniejszą jest informacja o tym, na jaki czas wystarczy Ci czytania bazując na obecnej swojej biblioteczce. Jeśli wiesz, ile książek czytasz rocznie, to łatwo obliczyć. Zatem pochwal się :-)


Mnie wystarczyły te trzy powyższe punkty. Aczkolwiek nadal przynoszę do domu, bo przecież grzechem jest nie zaopiekować się książkami na przykład pozostawionymi obok kontenera na makulaturę. I nadal mam ich bardzo dużo! Jednak ciągle dążę do tego, by zmniejszać ilość egzemplarzy i zrobić miejsce na nowe, a dom dawać nielicznym, natomiast innym przytulny hotel.

Dobrze jest dzielić się dobrem. Uważam, że lepiej jest dać radość osobie, której spodoba się średnia dla mnie książka niż trzymać ją „na zaś”. Można ją podarować lub spieniężyć. 


Jestem po trosze każdym z wymienionych typów książkoholika (choć w wielkiej mierze opanowałam już zbieractwo), ale wszystkie książki trafiające pod moje skrzydła traktuję jednakowo troskliwie. 
A Ty? Jesteś kolekcjonerem, zbieraczem czy tylko czasowo udostępniasz miejsce na swojej półce czytanym egzemplarzom?

2 komentarze:

  1. Mam to samo. Ale mam też brak tzw. silnej woli i to skutkuje tym że mimo nieuchronnych remanentów po domu wala się względnie "constans" (3/5-4 tys.) książek ! Taka karma! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z takim stanem książek mogłabyś otworzyć własną bibliotekę! :-)
      Zazdroszczę, że masz na nie miejsce, mmmm.

      Usuń