Czyli o tym, że typ posiadacza też jest w stanie tworzyć rozsądnie domową biblioteczkę
Uwielbiam ogarniać wzrokiem swoją domową
biblioteczkę, czasem przekartkować przeczytaną już pozycję czy zaplanować
kolejność następnych lektur, pogłaskać. To typowe zachowanie miłośnika książek. Dopóki wystarczało mi miejsca na
regałach, zajmowałam się ich zbieraniem. Nie lubiłam pozbywać się jakiejkolwiek
książki, która trafiła pod moje skrzydła. Znacie to, prawda?
Nastąpił jednak moment, kiedy przyszło otrzeźwienie. Miało to miejsce, gdy nastąpiły trzy istotne powody wymuszające
konieczność ograniczenia kupowania kolejnych pozycji. Decyzje takie mogą jednak być
podejmowane również świadomie. „Wystarczy” uzbroić się w silną wolę. Tak, wiem… ale
szansa jest, gdy są sposoby. Opowiem Wam o nich. Traktuję je jako trzy bazowe
punkty pozwalające na rozsądne kolekcjonowanie.
Dziś chcę dawać dom tylko tym książkom, które
wywarły na mnie wrażenie lub po prostu bardzo mi się podobały oraz tym, które
postanowiłam kolekcjonować ze względu na zainteresowania. W moim przypadku są
to książki Charlesa Dickensa (aczkolwiek w żadnym wypadku nie te piękne, nowe i skrócone
wersje) oraz jego biografie, albumy (też anglojęzyczne) o ówczesnym życiu,
jakie autor opisywał w swych powieściach. Kolekcja każdego z
nas będzie gromadzona indywidualnie według dowolnego klucza, jakim może być na
przykład seria wydawnicza, ulubiony autor lub interesująca nas tematyka. Na tym polega właśnie kolekcjonowanie,
czyli świadome dobieranie pozycji.
Zatrzymywanie w domu wszystkiego, co wpadnie w ręce, niezależnie od tego czy książka trafiła w nasz gust, czy nie, nazywa się zbieractwem. Przed nim właśnie chcę przestrzec. Jest to objaw groźny dla współmieszkańców, bo dom przecież się nie rozciąga jak balon i istnieje możliwość, że komuś spadnie na głowę gruby tom z wysoko zawieszonej szafki z talerzami w kuchni. Bo przecież wciąż napływają kolejne nabytki.
Są wśród zbieraczy i tacy, którzy kupują książkę, przynoszą ją do domu, a tam... jest już taki sam egzemplarz kupiony wcześniej. Oczywiście nie dotyczy to początkujących posiadaczy biblioteczek. Z biegiem czasu jednak osoba, która lubi mieć, ma coraz więcej i więcej...
Zatrzymywanie w domu wszystkiego, co wpadnie w ręce, niezależnie od tego czy książka trafiła w nasz gust, czy nie, nazywa się zbieractwem. Przed nim właśnie chcę przestrzec. Jest to objaw groźny dla współmieszkańców, bo dom przecież się nie rozciąga jak balon i istnieje możliwość, że komuś spadnie na głowę gruby tom z wysoko zawieszonej szafki z talerzami w kuchni. Bo przecież wciąż napływają kolejne nabytki.
Są wśród zbieraczy i tacy, którzy kupują książkę, przynoszą ją do domu, a tam... jest już taki sam egzemplarz kupiony wcześniej. Oczywiście nie dotyczy to początkujących posiadaczy biblioteczek. Z biegiem czasu jednak osoba, która lubi mieć, ma coraz więcej i więcej...
Jeśli przeglądanie Internetu w poszukiwaniu
promocji w księgarniach i czytanie o książkach zajmuje Ci więcej czasu niż czytanie samych książek oraz zdajesz sobie sprawę, że to już przesada i chciałbyś spróbować to
zmienić, to czas zwrócić się do samozwańczej terapeutki od radzenia sobie z
książkoholizmem, czyli do mnie :-)
Ja Was zrozumiem najlepiej, bo sama
jestem nie kupującym książkoholikiem (ale przynoszącym czasami skarby do domu;
cóż, jestem w trakcie terapii). Jak z każdego uzależnienia, i z tego nie
wychodzi się łatwo. Ale spokojnie! Nie chcemy odzwyczaić się od samych książek, a
od ich ciągłego poszukiwania i zdobywania w przypadku, kiedy miesięcznie więcej pozycji kupujemy, niż czytamy.
Jak zatem poradzić sobie z przemożną
chęcią zdobycia „właśnie tej jednej jedynej książki, a potem to już przez
miesiąc nic!”? Yhy...
Po pierwsze MIEJSCE
Użycie własnej siły woli: Gdy na regale nie ma już wolnej
przestrzeni nawet dla mistrza tetrisa ani miejsca na kolejny regał, a na
podłodze książkom nie jest wygodnie, to oznacza, że dobrze byłoby przesortować swój stan posiadania. Miejmy, ale sensownie.
Inicjatywa losu: Zdarza się, że konieczność zredukowania
biblioteczki wymusza choćby przeprowadzka. Na przykład wyprowadzenie się z domu
rodzinnego na nowe i mniejsze miejsce zamieszkania, podczas gdy rodzice postanawiają
inaczej zagospodarować dotychczasowo używane przez Ciebie szafki. Zatem nie wchodzi w grę przechowywanie tam
Twoich książek w nieskończoność. Niestety, ale trzeba systematycznie zmniejszać ich ilość, jeśli
nie chce się stanąć przed koniecznością zamawiania tira podczas przyszłej
przeprowadzki.
Po drugie FINANSE
Użycie własnej siły woli: Jaki jest koszt nabytych przez Ciebie
książek w ciągu ostatniej połowy roku? Co można byłoby za tę kwotę kupić? Mając
już tak dużą biblioteczkę, może warto wkroczyć na inne ścieżki związane ze
swoją pasją i uzbierać pieniądze na literacką lub okołoksiążkową tematycznie wycieczkę? Na
przykład do muzeum papiernictwa lub do miejscowości w której ma miejsce ulubiona powieść. Można wyruszyć śladami bohatera książki czy jechać na spotkanie autorskie do odległego miasta. Takie
wyprawy są wartościowym dopełnieniem naszego hobby i zapewniam, że dają ogrom
satysfakcji.
Inicjatywa losu: Niestety, bywają sytuacje, kiedy
jesteśmy po prostu zmuszeni przez „czynniki zewnętrzne” do zacisnąć pasa.
Rachunki przecież same się nie zapłacą. Istnieją za to inne, niskokosztowe sposoby
zdobywania książek, które sporadycznie (ale naprawdę sporadycznie!) zapragniemy, jak konkursy i wymiany oraz oczywiście biblioteka, która jednak
osobiście mi „nie leży”. Bo jak zwrócić książkę, która mnie zachwyciła i stała
się mentalnie moja?
Po trzecie SZANSA DLA POSIADANYCH KSIĄŻEK
Użycie własnej siły woli: Zastanówmy się, kiedy kupiliśmy
najwcześniej książkę, której nadal nie przeczytaliśmy (u mnie to 12 lat!).
Niemal każdą z podopiecznych chcieliśmy w czasie jej zdobywania koniecznie poznać. Zatem z kolejną może być podobnie i nasze pragnienie zapoznania się z jej zawartością powoli rozwieje się, bo
na widoku będzie już inna upragniona.
Zatęsknij za tamtymi kiedyś wyczekiwanymi, a które teraz grzecznie czekają na Ciebie i są na wyciągnięcie ręki.
Zatęsknij za tamtymi kiedyś wyczekiwanymi, a które teraz grzecznie czekają na Ciebie i są na wyciągnięcie ręki.
Inicjatywa losu: Tutaj włączamy rozsądek. Najistotniejszą
jest informacja o tym, na jaki czas wystarczy Ci czytania bazując na obecnej
swojej biblioteczce. Jeśli wiesz, ile książek czytasz rocznie, to łatwo
obliczyć. Zatem pochwal się :-)
Mnie
wystarczyły te trzy powyższe punkty. Aczkolwiek nadal przynoszę do domu, bo
przecież grzechem jest nie zaopiekować się książkami na przykład pozostawionymi obok kontenera na makulaturę. I nadal mam ich bardzo dużo! Jednak ciągle dążę do
tego, by zmniejszać ilość egzemplarzy i zrobić miejsce na nowe, a dom dawać nielicznym, natomiast innym przytulny hotel.
Dobrze jest dzielić się dobrem. Uważam, że
lepiej jest dać radość osobie, której spodoba się średnia dla mnie książka niż
trzymać ją „na zaś”. Można ją podarować lub spieniężyć.
Jestem po trosze każdym z wymienionych
typów książkoholika (choć w wielkiej mierze opanowałam już zbieractwo), ale wszystkie książki trafiające pod moje skrzydła traktuję jednakowo troskliwie.
A Ty? Jesteś kolekcjonerem, zbieraczem czy tylko czasowo udostępniasz miejsce na swojej półce czytanym egzemplarzom?
A Ty? Jesteś kolekcjonerem, zbieraczem czy tylko czasowo udostępniasz miejsce na swojej półce czytanym egzemplarzom?
Mam to samo. Ale mam też brak tzw. silnej woli i to skutkuje tym że mimo nieuchronnych remanentów po domu wala się względnie "constans" (3/5-4 tys.) książek ! Taka karma! :)
OdpowiedzUsuńZ takim stanem książek mogłabyś otworzyć własną bibliotekę! :-)
UsuńZazdroszczę, że masz na nie miejsce, mmmm.