sobota, 8 czerwca 2019

Bohiń, Tadeusz Konwicki

Moja ocena: 7/10

Bohiń, Tadeusz Konwicki

Lubicie słuchać rodzinnych historii? Starsi ludzie mają w zwyczaju wracać wspomnieniami do swojej przeszłości. Czasami wystarczy odrobina cierpliwości i zainteresowania z naszej strony, by wydobyli z siebie tajemnice, powiedzieli o historiach, o jakich w udziale nie podejrzewalibyśmy ani ich, ani ich rodziców czy dziadków (ja w taki sposób dowiedziałam się o horrorze rzezi wołyńskiej). Często są to opowieści warte przeniesienia na karty książki. Tak właśnie zrobił Tadeusz Konwicki, prozaik i reżyser, z historią swojej babki Heleny, której niestety nigdy nie poznał.


Wiadome jest, że w latach 70 XIX wieku Helena Konwicka mieszkała wraz z ojcem w Bohni, małej wsi pod zaborem rosyjskim (obecnie Białoruś na granicy z Litwą). 

Powieść przedstawia nam próbę odtworzenia niedługiego okresu w życiu babki autora, w 12 lat po powstaniu styczniowym, którego echo jest mocno akcentowane w książce. Konwicki przeplata osobiste przeżycia Heleny z przestawieniem sytuacji społecznej i przyczyn sytuacji politycznej. „Naród bez charakteru i rząd bez praw, co zawsze idzie w parze, nie mogą mieć nadziei na przeżycie”.

Rzeka Wilia,
 nad którą spaceruje Helena Konwicka w powieści "Bohiń"

(żródło: domena publiczna)

Dla Heleny jako 30 letniej panny, zamążpójście mogło wydawać się szansą zmiany mdłego życia. Jednak kobiecie nie spieszyło się do tej „budzącej grozy uroczystości kupowania kota w worku od ślepego losu”. Żyjąc spokojnie, w zniechęceniu oraz wspomnieniami po utraconej kiedyś sympatii, nie widzi ona przyszłości inaczej, jak: „Już wszystko minęło. Już zostało daleko za mną. A przede mną obowiązek. Ale wobec kogo i czego obowiązek. Wszyscy mamy obowiązki”.

Trudne relacje z ojcem, który jest, a jednocześnie go nie ma, poszukiwanie śladów zmarłej matki, by odnaleźć siebie i ... nieoczekiwana osoba, która zmieni przyszłość Heleny.

Podczas gdy główna bohaterka sama czuje się „zmęczona swym pustym życiem”, to dodatkowo przez treść książki przewija się słyszane przez nią kilkukrotnie głuche dudnienie - „odgłos zmęczonej ziemi”. W moim odczuciu jest ono symbolem bólu zagarniętej przez obce mocarstwa ziemi.

„Bohiń” to książka w miarę ciekawa, ale nie pasjonująca. Jej styl jest w moim odczuciu  „chropowaty”. Ostatecznie jednak zaskakuje i pozostawia trwały ślad w pamięci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz